Nauka spadania czyli spotkania samobójców na szczycie

f8b68c2a29d00365d7637452ce04cb70

Sylwester. Na szczycie jednego z londyńskich wieżowców stoi Martin. Kiedyś był znanym i lubianym prezenterem telewizyjnym, jednakże po tym, jak został przyłapany w dwuznacznej sytuacji z 15-latką jego życie legło w gruzach. Mężczyzna chce skoczyć z dachu i tym samym zakończyć pasmo niepowodzeń. Dość szybko okazuje się, że nie on jeden wpadł na taki pomysł. W niedługim czasie na dachu pojawiają się także: Maureen – samotna matka wychowująca niepełnosprawnego syna, Jess – zbuntowana nastolatka i JJ – były muzyk i dostawca pizzy. 

Między zupełnie obcymi ludźmi bardzo szybko nawiązuje się nić porozumienia. Mimo, że z pozoru różnią się diametralnie, tak naprawdę są bardzo do siebie podobni. Nie umiejąc znaleźć rozwiązania swoich problemów, postanawiają zakończyć swój żywot. I to nie w byle jaki sposób, a skacząc z najwyższego wieżowca w mieście, na dodatek w sylwestrową noc. Gdy żadne z nich nie decyduje się na skok, postanawiają nawiązać pakt, który nakazuje im przetrwać do walentynek, choćby nie wiadomo co się działo. Co więcej! Wpadają nawet na pomysł wspólnych wakacji…

źródło: pinterest

źródło: pinterest

Muszę przyznać, że długo wzbraniałam się przed obejrzeniem tego filmu. Jakoś nie miałam ochoty na oglądanie dołującego filmu o niedoszłych lub przyszłych samobójcach. Jednakże za namową przyjaciółki, nacisnęłam „play” na odtwarzaczu DVD i… wciągnęłam się na dobre.

„Nauka spadania” to nie żadne smuty wyciskające z oka ostatnią łzę. To czarna komedia okraszona sporą dawką ironii. Dużo tu dystansu do tak poważnego tematu, jak samobójstwo, a jednocześnie dużo pytań o sens życia. Nie ma jednak tego patetyzmu, który w nadmiarze przysparza o ból głowy i zaczyna irytować. I to jest duży plus filmu.

Z pewnością komediowe podejście do tak drastycznego tematu, jak samobójstwo może być dla niektórych kontrowersyjne. Jednakże kształt scenariusza broni całkowicie taką koncepcję. Balansowanie na granicy czarnego humoru i śmieszności broni się również za pomocą doskonale skonstruowanych postaci. Film jest nie tylko nauką spadania, ale także nauką podnoszenia się po upadku, nauką przekraczania barier w walce z samotnością.

Dużym atutem „Nauki spadania” jest obsada. I mimo, że poszczególne postaci tylko powtarzają utarte przez siebie schematy, to jednak całość ogląda się przyjemnie. Pierce Brosnan jest czarującym dżentelmenem, który nie rozstaje się z markowym garniturem i stylowymi dodatkami. Toni Collette cierpi najpiękniej jak tylko potrafi, a trzeba przyznać, że jest w tym naprawdę dobra. Jedynie Imogen Poots jako rozchwiana emocjonalnie nastolatka wnosi na ekran powiew świeżości i ciekawości.

Mnie „Nauka spadania” bardzo się podobała. Na długie jesienne wieczory jest jak znalazł!

 

Tagi , , .Dodaj do zakładek Link.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload the CAPTCHA.