Może niektórzy z was widzieli już film „Koneser”, gdyż jego premiera miała miejsce w 2013 roku, a może część z was jeszcze go nie widziała i da się skusić? Ja sama stosunkowo niedawno sięgnęłam po ten film. Wrażenia? Jak najbardziej na plus. Mało który film jest w stanie zainteresować mnie do tego stopnia, że z zapartym tchem oglądam go od początku do końca, bez nerwowego spoglądania na zegarek.
O czym jest „Koneser”? Jedni mówią, że o miłości. Inni, że o mrocznym zauroczeniu. Jeszcze inni, że o bardzo sprytnym i doskonale zaplanowanym oszustwie. Dla mnie obraz Giuseppe Tornatore jest połączeniem wszystkich wyżej wymienionych zjawisk. Jest także bardzo smacznym popisem aktorskich umiejętności Geoffrey’a Rusha. Wciela się on w postać Virgila Oldmana – konesera sztuki i prowadzącego aukcje w renomowanym domu aukcyjnym. Virgil to człowiek o którego względy zabiegają muzea i marszandzi z całego świata. Jednakże ten jest bardzo wybredny i dość ostrożnie wybiera ludzi, z którymi chce współpracować i dla których chce pracować. Virgil ma w życiu dwie obsesje. Jedną z nich są najwspanialsze obrazy z kobiecymi wizerunkami. Drugą zaś przerysowana wręcz pedanteria.
Pewnego dnia Oldman dostaje nietypowe zlecenie na wycenienie rzeczy zalegających w bardzo starej willi, w której to zamieszkuje młoda i bardzo specyficzna osóbka – niejaka Claire Ibetson. Największym problemem młodej kobiety jest to, że boi się ona świata zewnętrznego i ponoć cierpi na bardzo dziwną chorobę. Z nikim się nie spotyka, nikogo nie widuje, nie wychodzi z domu… Można z nią jedynie porozmawiać przez telefon lub drzwi, za którymi się skrywa.
Nieuchwytna Claire z dnia na dzień coraz bardziej zaczyna intrygować, fascynować i pociągać starszego mężczyznę. Staje się jego własną małą obsesją, a przy okazji odsłania głęboko skrywane wnętrze mężczyzny. W końcu Virgil ucieka się do podstępu, aby móc ujrzeć twarz swojej fascynacji. Z czasem relacja między obojgiem zaczyna coraz bardziej się zacieśniać… Czy romans młodej kobiety ze starszym mężczyzną wyjdzie im na dobre? Nie będę zdradzać wam całej fabuły, gdyż wówczas pozbawiłabym was całej przyjemności z oglądania filmu. Mimo tego, że film wydaje się być monotonny, wiele jest w nim zaskoczeń.
Ale wracając do głównego bohatera, a raczej genialnej gry Rusha. Bez dwóch zdań aktor zasługuje na brawa na stojąco. Z jednej strony grana przez niego postać jest zimna i pozbawiona uczuć, z drugiej przy bliższym poznaniu okazuje się na wskroś nieszczęśliwa. Aktorowi tak udało się poprowadzić swoją postać, by oprócz maski Virgila, którą ten zakłada na co dzień, widzowie zobaczyli również jego smutne i przepełnione samotnością oczy. Również przemiana jaka następuje w postaci w momencie kiedy Oldman zakochuje się w Claire jest pokazana w sposób niezwykle subtelny, aczkolwiek dosłowny i wyraźny dla widza.
Ja jestem bardzo na tak i wam też polecam ten film!