Historia o chorym na porażenie mózgowe chłopcu, który chce wystartować z ojcem w triatlonie, mogłaby się wydawać banalna, mało oryginalna, przewidywalna. W końcu tak wiele filmów powstało już o chorych dzieciakach i ich rodzicach… Mogłaby być banalna, ale banalna nie jest. Co więcej – ogląda się ją z dużym zaciekawieniem. Jeśli do tej pory nie mieliście okazji zobaczyć francuskiego filmu „Ze wszystkich sił” – szybciutko nadróbcie zaległości.
17 letni Julien – chłopak z dziecięcym porażeniem mózgowym marzy, aby wspólnie z ojcem wystartować w triatlonie Ironman – „imprezie dla prawdziwych twardzieli”. Jest tylko jeden problem, a tak naprawdę to dwa… Po pierwsze, chłopak w wyniku choroby nie chodzi, a porusza się jedynie na wózku. Po drugie, ojciec chłopaka nie chce nawet słyszeć o tym pomyśle. Julien jest jednak na tyle zdeterminowany, że po pewnym czasie przekonuje ojca. Wspólnie rozpoczynają mordercze przygotowania do zawodów.
Wbrew pozorom, film nie jest lukrową laurką wystawioną ojcu, bo sam ojciec cukierkowy nie jest. To bardziej typ oziębłego i niechętnego do okazywania uczuć człowieka, który przed emocjami chroni się pod grubą warstwą skóry. Z czasem jednak zaczyna pokazywać swoje ludzkie oblicze i udowadnia, że naprawdę potrafi kochać. Również jego relacje z synem bardzo ewoluują wraz z rozwojem akcji. Na samym początku panowie są wobec siebie obcy. To znaczy obcy jest bardziej ojciec, aniżeli syn. Ale bądź, co bądź – relacje panów nie należą do najczulszych. Z czasem wszystko przybiera na sile. Widzimy nie tylko zmianę bohatera, ale także prawdziwą walkę o szczęście i miłość. Może brzmi to banalnie, ale uwierzcie mi, że banalne nie jest ani przez chwilę.
„Ze wszystkich sił” jest historią o przełamywaniu barier w szerokim rozumieniu tego słowa. Bo nie chodzi tu tylko o bariery w sferze emocji i uczuć, ale również o bariery z własną fizycznością, cielesnością, własnymi siłami… Reżyser Nils Tavernier zwraca uwagę, że szczęście kogokolwiek w obrębie domu jest szczęściem całej rodziny. Choć scenariusz jest pełen uproszczeń, pozbawiono go ckliwości i posypano dozą ciepłego humoru, który wprowadza sporo energii i pozytywnych wibracji.
Najwięcej emocji podczas całego filmu wzbudzają sekwencje w trakcie zawodów Ironman. Reżyser przypomina tutaj, że w sporcie nie tylko chodzi o zwycięstwo, ale również o ideę współzawodnictwa, dążenia do doskonałości czy pokonywania kolejnych trudności.
„Ze wszystkich sił” to film, który daje nadzieję i który zdaje egzamin w roli afirmatora wartości, jaką jest rodzina. Tutaj najważniejsza wydaje się być odnowiona relacja syna z ojcem, która wzbudza więcej emocji, niż sam wyścig po prywatne zwycięstwo.