Między słowami… Cafe Bar (źródło: pinterest)
Uwielbiam film „Między słowami”. Chyba w żadnym innym Scarlett Johansson nie była aż tak piekielnie zmysłowa… Tak naprawdę, to dopiero po tym filmie przekonałam się do tej uroczej i charakternej blondynki. A Bill Murray? Jego nie można nie kochać. Ale nie o filmie chciałam wam napisać, tylko o niezwykle sympatycznym miejscu o dokładnie takiej samej nazwie, jak to dzieło filmowe….
Kawiarnia Między Słowami mieści się w podwórku przy ulicy Chmielnej. I mimo, że jest to samo centrum stolicy, na próżno szukać tam gwaru i życia w biegu. Wręcz przeciwnie. W Między Słowami czas jakby staje w miejscu, a codzienna gonitwa na chwilę przestaje istnieć. Nie będzie przesadą jeśli powiem, że w żadnym innym miejscu tak dobrze nie wypoczywam, jak w tej kawiarence. Pewnie nigdy nie trafiłabym do tego miejsca, gdyby nie koleżanka – również fanka filmu Między Słowami. To ona pewnego pięknego dnia zaciągnęła mnie na Chmielną. I mimo, że nasza znajomość dawno się skończyła, to jednak sentyment do miejsca pozostał.
Lubię tu przychodzić i wsłuchiwać się w ciszę… Lubię tu przychodzić, żeby w spokoju napić się dobrej kawy lub koktajlu, a także zjeść słodkie co nie co. Lubię tu przychodzić, by porozmyślać… Lubię spotkać się tu z przyjaciółką i poplotkować bez obawy, że coś nam przeszkodzi. Kawiarnia jest niewielka, przez co jej klimat jest bardzo intymny. To wręcz wymarzone miejsce na schadzki tylko we dwoje.
W Między Słowami mamy dość bogaty wybór różnego rodzaju kaw. Zarówno zwolennicy espresso, jak i słodkiego cappuccino znajdą tu coś dla siebie. Moją ulubioną kawą jest Latte Elektra, z miodem i cynamonem. Od czasu do czasu lubię skusić się na Kawę Diablo lub Mexicana z likierem kawowym Kahlua i Tequilą. Z koktajli polecam wam imbirowo-ananasowy oraz kawowy z lodami waniliowymi i bananem. Czysta rozpusta! Ale czasami każdy z nas ma prawo zgrzeszyć…
