Początki wegańskich knajp w Warszawie nie były zbyt kolorowe. Większość lokali (nie było ich zbyt dużo) serwowała swoim gościom zielone papki, które ani nie wyglądały, ani też nie smakowały. Dziś sprawa wygląd zupełnie inaczej. Knajpki i restauracje serwujące pyszną i wykwintną kuchnię wegańską wyrastają jak grzyby po deszczu. Moje serce w sposób szczególny podbiła jedna konkretna knajpa – Wegemama. Miejsce zostało stworzone przez Michała Kicińskiego, a więc twórcę Wiedźmina.
Uczta dla zmysłów
Wegemama znajduje się niemalże w ścisłym centrum Warszawy, a dokładnie na ulicy Marszałkowskiej między Placem Zbawiciela, a kinem Luna. Tak więc z trafieniem nie powinno być problemu. Czego możemy się spodziewać odwiedzając Wegemamę? Zacznijmy do samego wnętrza. Może nie jest ono jakieś szczególnie designerskie, ale na pewno jest przyjemne. To, co najbardziej mi się podoba to duch eko. Knajpka opiera się na ekologicznych rozwiązaniach (również menu wyprodukowane zostało na eko papierze). Całość jest spójna i naprawdę fajna. Jeśli chodzi o jedzenie to wszystko brzmi dość kosmicznie, ale jednocześnie jest fajnie wytłumaczone, tak więc dokładnie wiemy, co jest w danej potrawie i na czego możemy się spodziewać. Ważne! W Wegemamie zjemy także dania bez glutenu. Dla mnie – alergiczki jest to kwestia szalenie ważna. Moim hitem są sery z nerkowców. Obłędne! Polecam także koktajle i smoothies. Smakują one tak dobrze, że w momencie kiedy widać dno szklanki, łezka w oku potrafi się zakręcić. Na jednym trudno poprzestać! A, że wybór jest dość ciekawy, możemy degustować do woli.
Potrawy w Wegemamie są smaczne, przemyślane i zrobione z głową. Restauracji udaje się wyjść poza hermetyczny krąg miłośników surowej soi, w kierunku także “niewegetariańskich” konsumentów. Wegemama nie jest miejscem przeznaczonym tylko dla bezmięsnych mam, odnajdzie się tu nawet mięsny tata, o ile zdecyduje się dać szansę wegańskiemu menu. Osobiście bardzo wam polecam to miejsce. Jest to zjeść i jest czego się napić. Atmosfera bardzo na plus!